04 lutego 2018

12. Wojownicy bez KI

Saga: Androidy

Rok 767
Planeta Ziemia

Czas nieubłaganie szybko mijał. Zanim się spostrzegłam miałam już dziesięć lat. Sama nie wiedziałam, kiedy to minęło, tak bardzo zajęłam się treningiem, że coraz mniej czasu poświęcałam na poszukiwania własnego brata. W dużej mierze miało to wpływ ostatnich słów, jakie usłyszałam z ust syna Saiyana, którego nie chciałam wtedy spotkać obawiając się, że mnie zniszczy, w końcu byłam zbrukana słowem i poniekąd opactwem samego Freezera, z którym nikt nie chciał mieć nic wspólnego.

    Mam wystarczająco dużo mocy, by spotkać ojca Son Gohana. – Powiedziałam do siebie zaciskając pięść. – Muszę zakończyć pobyt na tej planecie.

Byłam gotowa spotkać się ze swoim pobratymcem bez względu na to, czy miał w planach rozerwać mnie na strzępy, czy po wysłuchaniu mnie wypuścić i pozwolić odejść. Jako księżniczka uważałam, że był mi to winien, ze względu na pochodzenie nie tylko moje, ale i jego. Później chciałam opuścić ten świat i ruszyć przed siebie jako wolny Saiyan.

Odziana w podniszczony kombinezon i wciąż nienaganną pelerynę wzbiłam się w przestworza i ruszyłam w stronę statku Korda, a przynajmniej tak mi się zdawało, że było to w tamtym kierunku. I nawet w tej chwili plułam sobie w brodę, gdy wspominałam chwilę, w której pozbyłam się detektora, który na dobrą sprawę już dawno pomógłby mi zlokalizować czy słusznie przebywałam w tej części układu słonecznego. Tylko tak bardzo chciałam być samodzielna...

Cóż, nikt mnie nie nauczył wielu istotnych rzeczy, a sam fakt, że przetrwałam i tak był nad wyraz zaskakujący, oczywiście nie wliczając tej planetki, tu praktycznie nic mi nie zagrażało.

Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że tak długo tu będzie mi dane tu gościć. Trzy lata to bardzo długi czas! Gdyby ktokolwiek wcześniej powiedziałby mi, że tyle tutaj spędzę czasu, nie uwierzyłabym. Pokonałam może połowę drogi, gdy wyczułam niesamowicie potężną energię.

Pomimo iż byłam laikiem w tej sprawie, to nie dało się jej nie dostrzec. Była wręcz namacalna i tak całkiem niedaleko… Musiałam się toczyć tam walka, bo jak inaczej mogłabym to rozumieć? Sparing między najsilniejszymi przedstawicielami tutejszego globu? Postanowiłam podążyć za nią, a nóż był to sam ojciec czarnookiego chłopaka, któremu miałam w końcu się ujawnić. Była to ogromna żywotność, większa niż ta, którą posiadał Freezer! Po głowie chodziło mi pytanie, czy jednak ktoś atakował Ziemię? Może był to jakiś odwet za Freezera? Choć nie mogło być możliwe, przecież sam król Kord był w świecie duchów. Więc kto? Kto mógł atakować tak piękną planetę? Czy aby któryś z przedstawicieli Kosmicznej Organizacji Handlu postanowił wysłać tutaj zwiadowców i upewnić się, że demony mrozu opustoszyły to ciało niebieskie? Chociaż jak dla mnie było to bardzo mało prawdopodobne, by któryś z tych tępaków w ogóle wpadłby na taką inicjatywę, wszak Imperator potrafił nie pokazywać się gdzieś przez kilka lat, zanim wrócił, a sama organizacja była dobrze zawalona pracą i nigdy się nie nudzili.

Zawzięta walka musiała toczyć się gdzieś na nieograniczonym terenie, gdyż potężna siła przemieszczała się z niesamowitą prędkością. Leciałam tam najszybciej jak umiałam, choć miałam wrażenie, że wisiałam w miejscu, wszak nie ćwiczyłam nigdy latania, a powinnam była już dawno, dawno temu. Gdy już udało mi się dotrzeć do celu zawisłam na niebie obserwując co się właściwie działo. Nie chciałam się pokazywać bez uprzedniego rekonesansu.

Jakaś postać o złotych włosach walczyła z kimś, kto nie wydzielał z siebie żadnej energii. Choć byłam początkującym wojownikiem, to wiedziałam, że nie ma istot nieemitujących żaru podczas potyczki. Złociste światło, które otaczało walczącego przepadło, a fenomenalna moc powoli zanikała. Od razu było widać, że tamten przegrywał.

Nie ruszyłam się z miejsca.

Ponownie zaczęli walkę. Akcja toczyła się szybko, nawet za bardzo, bo niejednokrotnie złapałam się na tym, że nie byłam zdolna wyśledzić ruchów. Rozwalali wszystko, co się dało! Postać bez poświaty, prawdopodobnie kobieta uderzała z taką siłą, że ta druga padła na ziemię z przeraźliwym wrzaskiem, gdy złamała mu rękę. Na samą myśl przeleciał mnie zimny dreszcz. Podleciałam nieco bliżej, tak by dostrzec postacie w miarę możliwości, ale by wciąż zostać niezauważoną. Formalnie mogłabym przypiąć kamień, ale nie miałam do tego jakoś głowy, za bardzo podniecała mnie sytuacja możności bycia obserwatorem. Zresztą, czy musiałam brać czynny udział w tym, co się tutaj wyprawiało? Nie byłam obrońcą Ziemi ani żadnej innej planety. Na dole w bezpieczniej odległości stała grupka ludzi, którzy także przyglądali się dotychczasowym poczynaniom, ale gdy tamten padł, kolejny ruszył do walki, a jego do tej pory włosy wchodzące w odcień fioletu zabłysły złotym światłem, od razu był złudnie podobny do poległego w starciu.

    Dlaczego nie mogę wyczuć jej energii? – Zastanawiałam się głośno. – Powinna być fenomenalna! A jednak jakby nie istniała.

Dostrzegłam kolejne dwie osoby, które nie uczestniczyły w boju, nie drgnęły nawet z miejsca. Dosłownie chwila mej nie uwagi, a tajemnicze złote aury zanikły. Kolejna osoba przegrała w kontakcie z blondynką. Kim ona była i skąd brała się jej niesamowita moc? Tak bardzo chciałam to wiedzieć, ale wyczuwałam, że nie byłaby chętna do rozmowy, na pewno nie ze mną. Gdy maszynka do zabijania zrównała się z wcześniej wspomnianymi posągami i odlecieli ruszyłam do poobijanych, a właściwie do stojącego na drodze niewysokiego faceta.


    Co tu się właściwie stało? – Zapytałam z wielkim zainteresowaniem.

Mężczyzna odwrócił się przerażony w moją stronę, a gdy mnie ujrzał głupkowato się uśmiechnął, zupełnie jakby spodziewał się kogoś bardziej groźnie wyglądającego. Miał on na czole wypalone blizny – było ich sześć, a odziany był w jaskrawy, pomarańczowy kombinezon i lekko wyglądające trzewiki.

    Co tu robisz dzieciaku? – Odpowiedział pytaniem. – To nie miejsce, dla ciebie! Zmykaj!

Na jego słowa, aż się we mnie zagotowało. Nie znosiłam gdy traktowano mnie jak popychadło i gówniarza. Dawno temu kazano mi wydorośleć, a mimo to gdzie tylko się pojawiałam uważano mnie za jakiegoś podlotka.

    Nie jestem dzieckiem. – Fuknęłam marszcząc nos. – Odpowiesz mi, kto ich tak urządził i czemu nie wydalali z siebie żadnej energii?

Spojrzał na mnie z nieukrywanym zaskoczeniem i zdawał się zastanawiać czy powiedzieć mi prawdę, czy potraktować jak kilkulatka i spławić głupawym tekstem godnym pięciolatki.

    Hallo? – Pomachałam mu ręką przed twarzą.

    To cyborgi. – Odpowiedział i zeskoczył w wąwóz.

Pozostawił mnie tu samą bez dodatkowych informacji. Także zeszłam na dół, zaraz za nim, bo nie zamierzałam odchodzić nie dowiadując się czegoś o ich przeciwnikach. Kolejno opróżniając sakiewkę wcześniej uwiązaną do granatowego pasa dał poturbowanym coś do zjedzenia. Wyglądały jak nasiona, ale to co czyniły ze zmasakrowanymi ciałami było nad wyraz imponujące. Podnosili się zupełnie jakby po prostu odpoczęli, a ich rany pozasklepiały się, zupełnie jakby wylądowali w jednej z naszych kapsuł regeneracyjnych, a przecież nie mogli tutaj ich mieć.

    Vegecie nie dam. – Mruknął łysy.

Jeden mężczyzna wciąż leżał nieprzytomny i połamany. Dostrzegłam, że miał strój łudząco podobny do mojego. Czy był on tym Saiyanem, którego miałam się obawiać? Ale... Ale czy ja się czasem nie przesłyszałam? Serce zamarło mi na moment i zaschło w gardle.

    Jak go nazwałeś?! – Doskoczyłam do niskiego mężczyzny niemal rzucając się mu do gardła. – Powtórz!

    Vegeta? – Rzekł powoli, choć mało wyraźnie bo właśnie nim potrząsałam.

Później usiłował wydukać coś w stylu puść mnie, jednak to, że przestałam nim trzepać niczym starym, zakurzonym dywanem oznaczało, że zaczęłam bacznie przyglądać się temu nieszczęśnikowi. Tak bardzo chciałam by był on moim bratem i zaledwie dzieliły nas centymetry, to nie potrafiłam zdobyć się na jakikolwiek krok w jego stronę. Minęło sporo lat od dnia, w którym ostatni raz wymieniliśmy spojrzenia. A jeśli to nie był on i czekało mnie gorzkie rozczarowanie?

Ten po uprzednim wyswobodzeniu się z mojego natarczywego uścisku podszedł do niego i nachylił się nad nim. Wystrzeliłam w niego pocisk bez żadnego zastanowienia i szybko podleciałam do leżącego, chwyciłam bezradnie ciało za ręce odziane w niegdyś białe rękawice po czym zaczęłam się wznosić by go stąd zabrać. Zrobiłam to całkowicie odruchowo, nawet nie spojrzałam tej istocie w twarz, a i tak zdawało mi się, że nie mogłam się mylić. Po prostu.

 Nie pozwolę wam go tknąć! – Warknęłam będąc ponad ich głowami.

 Nie zrobimy mu krzywdy, a postawimy na nogi. – Krzyknął do mnie facet w zielonym kostiumie.

Był bardzo dobrze zbudowany i podobnie jak tamten niski nie posiadał ani jednego włosa na głowie.

 Skąd mam wiedzieć, że mówicie prawdę?! – Nie dowierzałam ani jednemu słowu. – Przed chwilą słyszałam co innego!

Niby czemu mieli mu pomagać? Był obcym na tej planecie, ja byłam obca, a on był moim pobratymcem. Niski mężczyzna poczerwieniał po czym podrapał się po karku nie ukrywając speszonej miny.

    To nie tak... – wymamrotał – Po prostu nie darzymy się specjalnym uczuciem. – wyznał – Co nie oznacza, że zostawiłbym go w potrzebie.

    Mów za siebie – Bąknął inny, w podobnym gi do bliznowatego karła.

    Nie pomagasz, Yamcha! – Obruszył się najwyższy z dodatkowym okiem na czole.

Długo nie mogłam dać się przekonać, co do dobrych intencji tych mężczyzn. W końcu przemogłam się na słowa „Chcesz go zabić?” wypowiedzianych przez fioletowowłosego. Chłopak zdawał się być nad wyraz wrażliwy w temacie nieprzytomnego, jakby i dla niego był kimś nie obojętnym. W końcu wylądowałam delikatnie kładąc ciało na kamienne podłoże. Wygrała z nimi chęć postawienia ów mężczyzny na nogi, wszak przed chwilą widziałam jak ci wstali niczym wskrzeszeni, zupełnie zapominając, że sowicie oberwali od blondwłosej maszyny. Spojrzałam na niego w końcu wstrzymując oddech. Był umięśniony i podrapany.

Twarz miał zbrukaną krwią, która go szpeciła, choć do dnia dzisiejszego byłam przekonana, że krwiste zacieki dodają uroku. Jakże była to bzdurna bajeczka. Zjadł podaną mu maleńką fasolkę i w mgnieniu oka stanął na nogi o własnych siłach, a ja jak stałam tak nie mogłam uwierzyć, że przede mną stał on, sam dziedzic tronu Saiyan. Kopara opadła mi do ziemi i nawet nie zastanawiałam się czy ją zbierać i czy głupio nie wyglądam z rozdziawioną buzią. Gdzieś w środku zatliła się maleńka iskierka tej dziecięcej radości, którą w sobie miałam gdy on opuszczał nasz dom, ale dziś nie byłam tą małą dziewczynką, a on nie był już tym samym bliźnim. Na przekór wszystkiemu poczułam jak łzy napływają mi do oczu, a jednak nie chciałam tutaj ronić łez, nie w tym towarzystwie, więc nawet nie mrugnęłam gdy zabrałam głos.

    Vegeta.

Spojrzał na mnie swoim gniewnym i wyniosłym wzrokiem. Tym samym, jakim zwykle obarczał wrogów. Może gdybym go nie znała przestraszyłabym się, ale tęsknota, którą w sercu nosiłam nie pozwalała mi na tego typu emocje.

    Znamy się? – Rzucił, choć zdawało się wyczuć w jego głosie niechęć poznania odpowiedzi.

Wszyscy zebrani patrzyli na nas na zmianę wyczekując jakieś odpowiedzi. On uważał, że mnie nie zna, a ja przed kilkoma chwilami pragnęłam zmyć się z jego poturbowanym jestestwem. Tak wiele pytań wisiało w powietrzu, że po chwili odniosłam wrażenie, że nutka tajemniczości była nad wyraz emocjonująca. Z martwych powstała mała dziewczynka i nie wiadomo jak zjawiła się na nowo w życiu następcy Saiyan.

    Kto to jest? – Pierwszy zapytał niejaki Yamcha.

  Nie poznajesz mnie? – Stwierdziłam niźli zapytałam. – Prawda?

Brat mój spojrzał na mnie bardziej uważnie jakby usiłował przypomnieć sobie czy gdzieś mnie nie spotkał, jednak w jego oczach było widać tę obojętność, a nawet pogardę. Nie był w stanie we mnie rozpoznać swej malutkiej siostrzyczki, którą opuszczał przed laty wybierając się właśnie tutaj.

    Jestem Sara. – Przedstawiłam się podnosząc wyżej głowę. – Księżniczka Saiyan.

Nie tylko on, ale i cała reszta wytrzeszczyła oczy ze zdumienia, jakby usłyszeli coś nadzwyczajnego i niemożliwego. Zupełnie jakbym miała być wymyśloną postacią, a przecież nie była to prawda.

Gdzieś w środku chciałam się rzucić krewnemu na szyję i wykrzyczeć, jak ciężkie mi było życie z dala od reszty pobratymców, od naszego domu i przede wszystkim pozbawiona wszystkiego co kiedykolwiek posiadałam.

    Nie możliwe. – Burknął książę z niedowierzeniem. – Moja siostra nie żyje. Od bardzo dawna.

    To ja, we własnej osobie. – Warknęłam wspominając odległe czasy. – Freezer cię musiał okłamać! Zniszczył naszą planetę, oszczędzając kilkoro z nas, głównie młodych.

    Przecież by cię zabił, albo poinformował mnie o tym, że przeżyłaś. – Wciąż ciężko było mu przyjąć fakty.

    Cóż... – Żachnęłam się. – Ojciec przed śmiercią wyrzekł się mnie. Nie dał mi zginąć. – Zrobiłam do niego krok. – Na moich oczach Vegeta przestała istnieć.

    Więc to nie był meteor? – Zapytał pospiesznie, a w jego głosie narastał gniew.

    Oczywiście, że nie! – Syknęłam pod nosem. – Chciał się nas pozbyć raz na zawsze.

Vegeta przyjrzał mi się uważnie jakby nie dowierzał własnym oczom, że tu jestem, z krwi i kości.

Na niebie płynęła jedna niewielka chmurka, która na chwilę przesłoniła słońce. Wypuściłam powietrze przez zęby po czym wyciągnęłam przed siebie dłoń by podać ją bratu. Jego oziębłość mówiła mi, że nie mogę liczyć na jakikolwiek przejaw uczuć. Byłam pewna, że istota, którą kiedyś znałam przestała dawno istnieć. Jakby nie patrzeć, także nie byłam tą samą małą beztroską dziewczynką, która za wszelką cenę pragnęła zostać wielkim wojownikiem. Cóż, cenę poniosłam ogromną, jedną z najdroższych, a wciąż nie mogłam siebie nazwać ani wielkim ani wojownikiem.

    Zmieniłaś się. – Stwierdził unosząc lewą brew.

Moja dłoń wisiała w powietrzu i oczekiwała na jego. Przez krótką chwilę nawet nie drgnął, jednak musiało coś, gdzieś pęc i wyjął swoją z żelaznego uścisku skrzyżowanego na piersi i podał mi na znak pokoju. W końcu dożyłam dnia, w którym się spotkaliśmy, w którym nasze drogi się skrzyżowały. To musiał być najwspanialszy dzień mojego życia, a mimo to gdzieś wisiała pustka.

    Nie sądziłem, że masz jakąś rodzinę. – Zabrał głos młody chłopak.

Odwróciłam wzrok w jego kierunku i zdałam sobie sprawę, że już kiedyś go spotkałam. Szczerze dałabym sobie obciąć rękę, bo ogona byłoby mi szkoda, ale to był ten sam, który stanął naprzeciw armii Changelingów. Zagotowało się we mnie.

    Kim ty u diabła jesteś!? – Wycelowałam w niego palcem. – To ty zabiłeś Feezera! Nie wydaje mi się!

Wszyscy stanęli dęba. Co było w tym nadzwyczajnego, że wiedziałam o poczynaniach tego młodzieńca?

    Tak, to ja go zabiłem. – Potwierdził fioletowowłosy.

Odskoczyłam dość daleko w tył kumulując w dłoni pocisk KI. Przez takich jak on mogłabym nigdy nie dotrwać do tego dnia. Gdyby nie fakt posiadania Mandarkery od kilku lat gryzłabym ziemię, a mój jedyny brak już nigdy by się nie dowiedział, że usiłowałam go odnaleźć za wszelkie skarby wszechświata i byłam także jeńcem na pokładzie samego Imperatora.

    Chciałeś mnie zabić. – Warknęłam szczerząc złowrogo zęby.



Oto pierwszy odcinek nowej sagi o androidach.

28 komentarzy:

  1. ~Izunia.
    gru 03 - 9:15 PM

    Droga Killall!Przede wszystkim b u l w e r s! Czemu nie napisałaś mi, że u Ciebie nowa notka?! Wrr… A teraz przejdę do notki ;). Świetna!Naprawdę mi się podobała!Trzymała w napięciu i nawet te Twoje błędy nie wyprowadziły mnie z równowagi, czytałam jak zahipnotyzowana!Rozpływam się, Izunia pierwszy raz (i mam nadzieję – nie ostatni) rozpływa się dzięki Twojej notce ;). Oby tak dalej… Pozdrawiam ;*;*!P.S. Następnym razem napisz, że u Ciebie notka, bo jak nie to ręka, noga, mózg na ścianie ;>! xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Bryonly
    gru 04 - 9:33 PM

    Droga Killall! :DNotka jest zadowalająca, -tak to odpowiednie określenie.Ogólnie jest dobra, ale…to jeden z ważniejszych rozdziałów, ponieważ Sarah wreszcie odnajduje Vegetę, więc powinien być zupełnie inny. Wspaniały. Jedyny. Niepowtarzalny. A to jest notka, notka ciekawa, ale…ale brakuje mi tutaj tego CZEGOŚ, co odróżni ten rozdział (kiedy Sara spotyka się z Vegetą) od innych notek.Podoba mi się waleczność Sarah- to,że chce walczyć z ,wrogami’.Przepraszam,że tak krótko i z błędami, ale mam niewiele czasu.Pozdrawiam! :)Twoja

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Elizabeth
    gru 04 - 9:49 PM

    co do notki to świetna! z góry przepraszam za krótki komentarz ale czas goni.cudownie ze wreszcie spotkała vegete ciekawe co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Odea
    gru 06 - 11:17 PM

    Wybacz, ze dopiero komentuję, ale nie powiadomiłaś mnie o newsie :OŁaj?!Dobra, nieważne :), ogólnie to notka mi się podoba, ale mam jedno ale.Nie do końca wiem co się stało. Chyba ominełam jakąś notkę… i tu poawia się moja proźba. Czy mogłabyś wstawić na bloga archiwum? Chcialabym przeczytac poprzednią notkę ;)PS.U mnie jest już news, zapraszam : wwww.najwazniejszarzecz.blog.onet.plPozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Heidi
    gru 08 - 5:59 PM

    Occchhh. Wreszcie go odnalazła. Rozdział bardzo mi się podobał! Czekam na ciąg dalszy!! ;** [heidi-torres] u mnie notka będzie jutro xP

    OdpowiedzUsuń
  6. Angelika935@Amorki.Pl
    lut 28 - 5:15 PM

    Bardzo fajna notka, strasznie dużo się w niej dzieje. Sarah w końcu odnajduje brata, ale trafia także w środek walk z cyborgami. Ciekawa jestem, czy również przyjdzie się jej z nimi zmierzyć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli w tym timelinie Vegeta nie dowiedział się o zniszczeniu planety Vegeta przez Freezera od Dodorii na Namek. Musiał go (ją?) w takim razie szybko wykończyć bez zbędnej gadki ;)

    Ciekawe, że zaczęłaś od walki Vegety z #18. Sama energia Super Saiyan była odczuwalna wcześniej podczas walki Goku i Vegety z #19 i Dr. Gero. W sumie rzeczywiście nic ciekawego stamtąd się wyciągnąć nie dało, bo obie postacie giną szybko po ich wprowadzeniu. Lepiej było rzeczywiście od razu przedstawić walkę z #18. Vegeta nie powinien być trochę bardziej...wkurzony?
    https://www.youtube.com/watch?v=Ps0UodUr_pM
    ;)

    Sara nie umie latać i wyczuwać Ki...sporo nauki przed nią i cieszę się, że nie jest overpowered. To, co mnie wkurza w DBS, to już absolutnie przegięte poziomy mocy nowych wrogów. Imo SSJ3 ew. SSJ4 jeśli liczyć GT powinien pozostać ostateczną formą Saiyan, a nowi wrogowie i nowe postacie raczej nie powinny być silniejsze od Freezera z czasów sagi na Namek, który przecież swego czasu był najpotężniejszy we wszechświecie, a jego elitarne oddziały liczyły sobie max 120000 jednostek mocy, podczas gdy sam Freezer miał wiele milionów :P Nie chodzi mi o liczenie powerleveli (chociaż wtedy miały jeszcze sens), a rozrzut między poziomem mocy Freezera, a jego najsilniejszego sługi. We wszechświecie nikt nie miał prawa być silniejszy od Freezera (z wyjątkiem Saiyan, ale to jasne, bo o nich jest ta seria :)) skoro ten przez tyle lat nie musiał nawet trenować, a jego najsilniejszy człowiek był wielokrotnie słabszy od niego. To mnie właśnie irytuje w Super, ta niekonsekwencja. Jakim cudem #17 stał się o wiele silniejszy od Perfect Cella, którego był wcześniej tylko częścią? Bez równych mu przeciwników i Hyperbolic Time Chamber? xD Toż to nie ma żadnego sensu! Dlatego podoba mi się trzeźwe podejście do tej sprawy w fanfiku.

    W GT silni przeciwnicy zostali względnie dobrze wyjaśnieni: Baby przejął ciało i moc Vegety, Super 17 to fuzja dwóch #17, a Smoki Cienia miały w miarę sensowne backstory i fajne z perspektywy opowieści, że to Smocze Kule są właśnie ostatnimi przeciwnikami. W Super od poczatku do końca pojawiają się nowi przepotężni przeciwnicy zupełnie z...wiadomo i kładą SSJ3 (czyli dotychczasowy wyznacznik potęgi) na hita O_O. Tyle lat ciężkich treningów, kilka transformacji i jakiś szakal ma Goku na hita?! :O To mnie w tej serii irytuje oraz to, że w Super musimy się już serio domyślać jaką siłę mają postacie i wierzyć im na słowo, bo tak naprawdę walka Majin Vegety SSJ2 z Goku SSJ2 pokazała mi najlepiej jak potężne są postacie. Od tamtej pory już nie widzę jak rosną w siłę, tylko mnie o tym Krillin z trybun informuje xD A nawet gdybym oglądał dowolną walkę z Super oraz walkę Vegety z Goku z Buu Sagi, a byłbym laikiem, który nie oglądał żadnego DB wcześniej i ktoś by mnie zapytał jak uważam które postacie są potężniejsze, to powiedziałbym bez zastanowienia, że Goku i Vegeta z Zetki :P

    Jestem zwolennikiem trzymania się zasad ustanowionych przez Toriyamę nawet jeśli on sam już tego nie robi xD Btw. Wczorajszy odcinek Super był jedynym, który mi się naprawdę podobał fabularnie, bo Vegeta po raz pierwszy zrobił coś, czego wcześniej nigdy mu się nie udało zrobić xD (nie mówię, bo spoilery), ale był to jeden odcinek na 126, więc to kiepski wynik xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Killall!

    A ja cieszę się z komentarza. ;) Co do małego, to faktycznie taki wiek pełen buntu, ja ostatnio w weekend pilnowałam dwójkę maluchów - jeden ponad roczny, drugi trzy lata, no to ten pierwszy też ma aktualnie swoje humorki, a jeszcze najlepsze, jak jest zły i chce uderzyć starszego brata, na co ja nie pozwalam, to w płacz, że jak to tak mu zabraniać bicia? :D Swojego czasu ponad rok pracowałam w Klubie Malucha (czytaj żłobko-przedszkole), więc miałam do czynienia z dużą grupą dzieci, więc wiem jak ciężko jest z dziećmi, zwłaszcza gdy nie jedzą. Oby Twój jak najszybciej zaczął jeść!

    Co do wątku Vegeta-Bra, będzie on sukcesywnie rozwijany, także cieszy mnie, że się podoba i oby dalsze wydarzenia też przypadły do gustu. ;)

    No właśnie to trochę zabawne, że Vegetę lubi się pomimo gwałtów i morderstw, a z Trunksem niektórzy mają problem. Ja tam lubię ich obu, bo im bardziej czarne charaktery, tym bardziej Sylwek jest zachwycony xd.

    Odnośnie Trunksa z GT - nie, nie, nie, był tam nijaki, ułożony, irytujący... Jednym słowem beznadziejny. Zero charakteru, brak swojego zdania, brak czegokolwiek. Nawet dorosły Trunks powinien mieć pewien pazur, jakiś wyrazisty rys. :P O, to cieszy mnie zainteresowanie chłopakiem, jeszcze sporo o nim poczytasz. ;)

    Tak, publicznie się unieśli, w sumie w DB podczas turnieju Videl też latała, pewnie nie raz, no ale jako córka Herculesa, to pewnie uznali, że jest taka super. ;p No i nagrania w trakcie których Trunks i Goten latali też musiały obiec świat, poza tym na poprzednich turniejach Goku z ekipą też robili niestworzone rzeczy xd.

    Za chwilę odpiszę na kolejny komentarz. ;)



    OdpowiedzUsuń
  9. Od razu odpowiem na drugi komentarz. :)

    Jeśli chodzi o poziom, to myślę, że wzrasta z każdym odcinkiem o jakieś 0,3%, haha. :D To zależy jak często piszę, na pewno w tych starych notkach coś bym pozmieniała, ale ja już po miesiącu potrafię coś tam dostrzec przypadkiem w świeżo opublikowanym odcinku, poprawiając. Tych dawnych nie czytałam i nie miałam czasu na przeglądanie, więc dziękuję bardzo za wskazanie powtórzenia, zostało usunięte. ;)

    Co do Gohana, jak dla mnie przesadzał. Przecież mały Goku na turnieju wypuszczał na prawo i lewo kamehamy, Piccolo strzelał z oczu, Tenshinhan latał, a Goten i Trunks za dzieciaka szaleli po turniejowej macie. ;)

    Trunks jest przystojny, zarozumiały, bogaty, no większość dziewczyn na to leci. Niekoniecznie słusznie, ale nie mi osądzać. ;p

    Kwestia koszmaru i wiedźmy zostanie rozwinięta w następnych rozdziałach, ale to baaardzo długi wątek, także nie spoileruję. ;) Wszystko rozwijam powoli, z dokładnością. ;)

    Oby ta noc była spokojna, ślę dobranocne buziaki ;*

    P.S. Widzę, że faktycznie zawzięłaś się na czytanie i komentowanie, no jestem pod wielkim wrażeniem!

    OdpowiedzUsuń
  10. Taaa...wszechświat Ribrianne... Nie wiem kto pomyślał, że to może być dobry pomysł i jak bardzo musiał być naćpany. Więcej na ten temat pisać nie warto. To największa chyba pomyłka w Dragon Ballu od...zawsze. Porażka. Mam nadzieję, że nigdy nie wrócą. Jak zwykle czekam na następny odcinek...od Ciebie, nie Super :)

    Btw. nie wiem czy już pytałem, aleeee...oglądasz Dragon Ball Absalon? Ta fanowska seria może nie wygląda, ale choreografia starć i fabuła, a szczególnie design nowych przeciwników i transformacji zapowiadają świetnego Dragon Balla, takiego, jakim chcieli go fani, a nie takiego, jaki jest w rzeczywistości xD Kibicuję bardzo temu projektowi. Czasem sobie wracam do wydanych już odcinków i oglądam od nowa. Szkoda, że tempo wypuszczania nowych odcinków jest żółwie, ale warto czekać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Odcinków jest 6 póki co i rozwija się to w naprawdę ciekawym kierunku. Potęga Saiyan, brutalność (nawet nie wiesz jak duża O_O), ciekawe postacie, szeroka gama transformacji. Dlaczego Toei nie zrobiło czegoś takiego? Wszystko tam jest lepsze niż w Super poza budżetem tak naprawdę xD Klimat i fabuła ucieszyłyby fanów, ale mniej gimbusów by oglądało :P Tylko wystarczy popatrzeć na epickie wejście Saiyan pod koniec pierwszego odcinka (ciary) i ta muzyka... No generalnie jestem ogromnym fanem. Dobrze, że chociaż fani robią to dobrze :)

    Od Light of Hope wolę Fall of Man. To jednorazówka i dostępna od dawna. Imo wygląda lepiej od LoH, bo Trunks nie ma farbowanych włosów i nie ma tam dzieciaka, który tragicznie gra power upy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczcie, że wtrącę się do dyskusji, ale widzę, że rozmowa o innych DB. Nie oglądałam Absalon, bo jak kiedyś widziałam na YT, to odstraszyła mnie grafika, naprawdę jest takie dobre? I ma ciągłą fabułę czy pojedyncze odcinki?

      Usuń
    2. Ciągła fabula :) przynajmniej taka była gdy obejrzalam te parę odcinków x lat temu :p Fakt, ze grafika straszy, takie wyjęte spod painta, ale mimo to szczerze polecam bo się nudzić tam nie będziesz, Sylwku ;)

      Usuń
    3. Trzeba się odpowiednio nastawić, bo wiadomo, że to fan-made, ale poza samą stroną graficzną są świetnie pomyślane ujęcia "kamery" i choreografia walk, która (gdyby dać budżet i ekipę z Super) przewyższyłaby Super o parę długości. Nawet poza walkami ujęcia są świetne. Warto dać szansę i nastawić się do tego odpowiednio. Poza tym...odcinek 6 DBS i tak wyglądał dużo gorzej niż cokolwiek z Absalona 3:)

      Usuń
    4. Zachęciłyście mnie do oglądania, jak znajdę więcej czasu to polecę ze wszystkimi epizodami, bo nie ma ich aż tak dużo.

      A co do Super, to już nawet odcinki Abridged (mówię o tych późniejszych, od sagi z Trunksem)są lepsze. ;p W DBS mamy fajne pojedyncze odcinki, no i to wszystko, niestety.

      Usuń
    5. Zachęciliście* xD
      Ale rozumiem, że można się pomylić, bo jakby nie patrzeć, Twój nick jest niesamowicie mylący Sylwek ;) Te internety...
      Jak już zacznę swój fanfik, to trzeba będzie kiedyś zrobić zlot fanfikowców DB w realu coby się już nie mylić xD No i wiadomo...autografy, fejm itp. już czekają :D

      Yup, w DBS od czasu do czasu im wyjdzie pod względem wizualnym, bo fabuły już nic nie uratuje.

      Usuń
    6. O, to przepraszam bardzo za pomyłkę!

      Mój nick akurat jest mylący, wyszłam z założenia, że u Ciebie podobnie. ;) Jak to pozory mylą. ;)

      Haha, jestem za zlotem fanów DB, w końcu na żywo to inaczej. :D

      Co do DBS, pojedyncze sceny są czasami naprawdę fajne, po prostu jako całość to nie współgra, niestety. Ja osobiście muszę przymykać oko na wszystkie niedorzeczności (albo, jak w przypadku Ribranne, patrzeć w bok, bo na ekran nie daję rady), wtedy jeszcze jakoś da się znieść te tragiczne odcinki. ;p

      Usuń
  12. Droga Killall!

    Ostatnio znowu zaciekawiło mnie, skąd masz takiego nicka. Na samym początku mnie to interesowało, ale zapomniałam zapytać i teraz sobie o tym przypomniałam. To jakieś nawiązanie do Twojego opowiadania, czy powstał przypadkowo, a może ma jakieś ukryte znaczenie? ;)

    Oczywiście, że nie pasuje! Ani to "w" ani "z dna", bo przecież odrywamy coś od czegoś, masz całkowitą rację. ;) Dziękuję za wyłapanie tych paskudnych błędów, już poprawiłam. ;)

    Możesz się przygotować na większą dawkę Trunksa w przyszłości, bo uwielbiam o nim pisać, więc jeszcze niejedno na temat młodego przeczytasz, jestem ciekawa Twojej reakcji w obliczu nadchodzących wydarzeń. Myślę, że tutaj ciężko uznać w 100% winę młodego, w końcu rodzice nie wychowali go tak, jak powinni. Ojciec od zawsze dumny i nieprzystępny, matka pozwalająca mu na takie zachowanie - no nic, tylko imprezować i być ponad wszystkimi. Oczywiście to nie tak, że go usprawiedliwiam, ma już te 15 lat i swój rozum, jednak nadal jest dzieciakiem. Pogubionym dzieciakiem. Można napisać "złym", lecz nie lubię szufladkowania. Nie ma dobrych i złych. Każdy po prostu popełnia złe i dobre uczynki. No ale o tym będzie później na blogu, przestanę się bez sensu produkować, w dodatku ze swoimi "mądrościami". ;p

    Na pytanie, jak długo Bulma nie będzie chciała dostrzec zmian Trunksa, poznasz odpowiedź w późniejszych rozdziałach. ;)

    Haha, no teamu Vegeta-Bra będziemy mieć coraz więcej. :D A z dziećmi to tak właśnie jest - "nie rycz, a zabiorę cię do lunaparku" (Vegeta jak zwykle wszystko załatwia przekupstwem, a później rosną rozpieszczone dzieci xd).

    Jak dla mnie takie manifestowanie siły przez Saiyan nie było czymś aż tak złym, w końcu w świecie DB Ziemianie poznali Piccolo i jego siłę, czy też zobaczyli możliwości Cell'a. To też jakoś na niektórych wpłynęło. Jakoś nigdy nie byłam po stronie Gohana i jego "nie ujawniajmy się" ;p

    Ja zaś niecierpliwie czekam na komentarz odnośnie 7 rozdziału. :) Trochę tam przeszłości Vegety i relacji na linii Vegeta-Trunks. Ale Ty jesteś fanką Vegety i Bry? ;)

    Pozdrawiam słonecznie!
    Sylwek

    P.S. Cieszy mnie, że zniknęły znaki do odnajdywania na obrazkach xd.

    OdpowiedzUsuń
  13. My dear!
    Wybacz ten poślizg. Zmianę adresu odnotowałam. Widzę, że odświeżyłaś treść, także przeczytam wszystko od początku zanim zostawię jakiś konkretny komentarz. Nie chciałabym żeby mi coś umknęło. :D Mam też nadzieję, że zdążysz wszystko spokojnie przenieść zanim poprzednia platforma zawiesi działalność.
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małe te internety :D
      Wpadnę od razu i sprawdzę co tam się u Cb działo jak mnie nie było.

      Usuń
  14. Hejeczka,
    o tak w końcu odnalazla brata, zyje i został oszukany wmówiono mu że siostra nie żyje jak i to, że planeta została zniszczona ale przez meteor...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  15. Haha, Sara, masz 11 lat, nie dziw się, że wszyscy traktują Cię z góry jako podlotka :D Ale lubię jej buntowniczą naturę!

    W końcu spotkała się z Vegetą! Spodziewałam się, że ich spotkanie nie będzie należało do najczulszych, bo jednak minęło tyle czasu, Vegeta pewnie już się pogodził ze śmiercią siostry, a tu nagle musiał przeżyć taki szok! I to jeszcze po silnym oklepie! Nawet jeśli początkowo będzie dla niej oschły to mam szczerą nadzieję, że uda im się odbudować tę relację, którą mieli na Vegecie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Przyznam że jak początek czytałam z doskoku tak teraz czytam kilka rodziałów na raz ;) Dużo jeszcze przede mną ale myślę że dotrwam do bieżącego końca bo piszesz naprawdę ciekawie a a kcja się rozkręca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, choc opo naprawiam od poczatku, to trwa to juz kilka lat, a w trakcie remake'u skill sie trz jakos podniosl to i poczatek zaczyna juz kulec wzgledem obecnych czesci.  Choc musze przyznac, ze juz niebawem poziom sie podniesie. Ja po dzis dzien nie akceptuje pierwszego odcinka i od roku mecze by napisac go od nowa. Cos tam juz jest, ale to wciaz nie to. Kiedys na pewno sie uda, a wtedy zaprosze :)
      A co do pisania... zauwazylam, zze im mniej w niej oryginalnych odcinkow tym plynniej mi to idzie 🙈🤭
      Dziekuje. Mam nadzieję,  ze do tej pory nie zanudziam 😅😅

      Usuń
    2. O tak z tym się zgodzę. O wiele trudniej pisać do istniejącej fabuły. Aczkolwiek osobiście uwielbiam wplatanie ich w opowieść :D

      Usuń
    3. Masz racje. Wplatanie watkow jest jak najbardziej ok i spójne,  o ile nie ma konieczności twardego trzymania sie scenariusza,  bo wtedy mozg przegrzany, a tresc i tak do... kosza 🤭

      Usuń
  17. Ciao!

    Dwunasty za mną. Doszło w końcu do spotkania Sary z Vegetą i Trunksem, więc fabuła robi się gęstsza. (Używając kalki z angielskiego). Dobrze, że Vegeta nie rzucił się jej w ramiona to byłoby niezgodnę z jego charakterem. Chociaż sama Sara zachowują się trochę wrogo bez konkretnej przyczyny. Wiem, że targają nią silne emocje, ale nikt jej nie prowokował. Co więcej, widziała jak pozostali Z-Warrios rzucają się Vegecie na pomoc (i też przegrywają), przez co jej obawa o to, że zrobią krzywdę bratu, była mocno naciągana. A słowa, że Vegecie nie chcą dać lekarstwa od ręki to moim skromnym zdaniem, żeby wywołać w niej taką reakcję, gdy przez chwilą widziała, jak ryzykują dla niego życiem.

    Oprócz tego wchodzimy właśnie w tę część, która bardziej mnie interesuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Charakter Sary jest bardzo trudnym. Ona nie umie w emocje. Są zwykle naciągane jak baranie jaja 🤪 szybko wpada w gniew, z resztą nie adekwatny do sytuacji, o czym przekonasz się w dalszej historii. Nie dość, że nie ufna i podejżliwa (bo jak nie być będąc niewolnikiem w dodatku ukrywającym swoją tożsamość) I wypaczenie wielu wartości... Jak zepsute dziecko, ale nie do końca.

      Usuń

Z niecierpliwością czekam na Twój komentarz!