06 stycznia 2018

6. Jak być wojownikiem?

Raigne. Tak miałam teraz na imię. Sara musiała umrzeć. I umarła; Po opuszczeniu inkubatora. To były słowa króla, Vegety III. Słyszałam je wtedy. Słyszałam je prawie w każdym swoim koszmarze. Nie tylko w nocy. Czas na niewolniczej planecie płynął, a ja nie mogłam być księżniczką niedobitków. Nim opuściłam statek matka wraz z Repperem Natto wyszeptał mi, że odtąd będę posługiwać się innym imieniem. Obawiał się, że gdy tylko Changeling i jego cała szemrana klika dowie się kim tak naprawdę byłam mogliby zgotować mi coś gorszego niż śmierć, którą do tej pory oglądałam. Nie pytał mnie o zdanie, nie dał szansy samej zdecydować. Rzucił szybkim Raigne, a potem go zabrali.

Od czasu pojmania minęło dużo czasu, a mimo to gniew i ból się nie pomniejszał. Planeta, na którą mnie zesłano nie pomagała. Pobratymiec, który ocalał potajemnie próbował mnie szkolić. Wiedział, że jeśli nie nauczę się jak być prawdziwą nie przetrwam.


Bardzo często trenowałam pod okiem armii specjalnej, z której składali się Kapitan Giniu, Gerudo, Recom, Jisu i Baata. Giniu Force bo taką nazwą się reprezentowali pochodzili z różnych planet i galaktyk. Z Natto także podniosłam swoje kwalifikacje by nie stać się tarczą do wyładowywania  stresu przez Changelinga. Stał się w tych ciężkich czasach moim przyjacielem i oparciem, jednak dochodziłam do wniosku, że był to jego głupi obowiązek ze względu na moje pochodzenie, mimo to mogłam nazwać go bratem, choć mój brat był od niego starszy i o wiele silniejszy.
Dokładnie w dzień piątych urodzin nauczyłam się kontrolować energię KI wystrzeliwując pociski. Nawet latanie opanowałam w mistrzowsko szybkim tempie i aż chciało mi się drwić z tekstów matki, która odwlekała moją naukę tego co naturalnie Saiyańskie i za razem ekscytujące tylko zaraz po tym robiło mi się potwornie ciężko na duszy, bo nie mogłam już jej tego nigdy powiedzieć, a ona nie mogła zobaczyć, że była w wielkim błędzie.
W końcu nauczyłam się kontrolować swoją moc perfekcyjnie, co było dość proste, a Vegeta nigdy nie chciał mnie tego nauczyć, nawet w tajemnicy przed naszą rodzicielką. Przez chwilę nawet zapomniałam o gniewie i zemście. Radowałam się swoją rosnącą mocą z dnia na dzień, bo tyle miałam w sobie nieodkrytych pokładów energii! Tyle ciekawych walk do stoczenia! Ach, nie mogłam się ich doczekać, zupełnie jak małe dziecko, którym z resztą byłam.
—    Tęsknię za rodzicami.  Westchnęłam wchodząc do kajuty Natto.
—    Witaj.  Pozdrowił mnie.
—   Jak myślisz?  zaczęłam chcąc zadać pytanie  Czy mój brat i Twój ojciec jeszcze żyją?
—    Tego nie wie nikt, póki nie wrócą.  Mruknął do siebie.
Przez chwilę wpatrywał się w okno, zupełnie jakby szukał tam odpowiedzi.
—    Mam nadzieję, że się kiedyś spotkamy.  Po chwili dodał.
Wyciągnęłam zza kamizelki otrzymanej od wojska Freezera łańcuszek, który otrzymałam od brata. Usiadłam na oknie i zaczęłam spoglądać w bezkres kosmosu. Właśnie wylądowaliśmy na ponurej planecie, na której była brunatna ziemia, a niebo zachodziło w kolor soczystej pomarańczy. Zrobię wszystko by cię odnaleźć.  Pomyślałam przyglądając się brzydkiemu otoczeniu, które w jakiś sposób przypominało mi o utraconej planecie. Muszę cię odnaleźć za wszelką cenę! Zacisnęłam pierścień w pięści starając się go nie uszkodzić.
Dni mijały jeden po drugim, miesiąc za miesiącem, aż w końcu doleciały mnie słuchy, że statek kieruje się na planetę Namek. Z upływem czasu traktowałam te więzienie jako długą podróż ku przygodzie i doskonaleniu się.
—    Co to za planeta?  Zapytałam Gerudo.
—    Zamieszkują ją Nameczaninie.  Odparł mały zielony Basjin.
—    A po co tam lecimy?  Zadałam kolejne pytanie.
—    Po kryształowe kule.  Rzucił niedbale.
—    Kryształowe kule?  Zdziwiłam się.  Opowiedz mi o nich!
Wyobraziłam sobie ogromne błyszczące kule, na których widok brakowało tchu. Zaczęłam wariować bo Basjin nie chciał mi nic więcej powiedzieć. Nie cierpiałam kiedy nie wiedziałam czegoś o czym usłyszałam, a w tym przypadku były tym niejakie kryształowe kule.
—    Gerudo powiedz mi, co to są kryształowe kule!  Tupnęłam w złości nogą.
Nagle spostrzegłam, że mojej wielkości stwór zniknął, zupełnie jakby się rozpłynął w powietrzu.
—    No nie…  mruknęłam  Znowu uciekł.
Basjinowie potrafili zatrzymać czas na tak długo na ile potrafią wstrzymać oddech. Ciekawa opcja, ale nieco beztlenowa… Ze smutną miną z powrotem wróciłam do swojej kajuty. Wkurzało mnie to, że nigdy nic nie wiedziałam na temat walk z ludnością zaatakowanych planet oraz tym, że nigdy nie chcieli zabrać mnie na ich podbój. Natto wiele razy walczył u boku ludzi jaszczura czy tego chciał czy nie. Raz nawet udało mi się uciec spod oka paru wartowników i wkroczyć na taką planetę. To było bardzo ciekawe przeżycie! Ludzie tyrana będąc gotowi do walki patrzyli jak ich słabi przeciwnicy padają jak robaki. Stojąc na wysokim wzniesieniu urządziłam sobie deszcz ognistych pocisków nie zwracając uwagi w co trafiłam, po prostu chciałam być taka jak oni, niezwyciężona. Nawet i w swoich celowałam. Jeden zmarł, co mnie nad wyraz zaskoczyło, bo myślałam, że jego ludzie są okrutnie silni. Niestety tylko jednego, w dodatku był w już w ciężkim stanie. Przecież mówiłam, że wytępie wszystkich za planetę Vegetę! Dostałam po powrocie niezłą burę, jednak Freezer był zdumiony moim zaangażowaniem i mnie nie zabił, tym razem. Jednak zostałam od tamtej pory pod okiem Ginyu Force. Sama czasem się sobie dziwiłam, że chcę walczyć dla Frezzera skoro zabił mój lud. Natto uważał, że to wszystko przez mój wiek i zamiłowanie do bójek przed, którymi matka mnie próbowała uchronić. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na pelerynę od Gartu. Zaczęłam patrzeć w nią ślepo.
Tak po prostu.
—    Byłam dla Ciebie nie miła…  westchnęłam – A teraz nie żyjesz.
—    Nie możesz tak sobie tu leżeć. – powiedziałam  Jakbym cię zgubiła nigdy bym sobie nie darowała.
Schowałam kamień Mandaru za kombinezon delikatnie go poklepując, mruknęłam parę głupich słów pod nosem i usiadłam z powrotem na łóżko i patrząc w oświetlony sufit, aż w końcu położyłam się.
—    Ciekawe co to za planeta.  Westchnęłam machając ogonkiem.  Co to są kryształowe kule? Po co one Freezerowi?
Długo jeszcze nie mogłam wyciągnąć nic ciekawego na temat kul z Namek. Doprowadzało mnie to do szału. Dosłownie… Ach jaka niewiedza potrafiła być okrutna!
—     Jisu, powiedz mi wreszcie o co tu chodzi!
—   No dobra, tylko daj mi już święty spokój.  Wymamrotał czerwonoskóry robiąc kwaśną minę.  Ale to długa historia.
—    Nie szkodzi, posłucham  Uśmiechnęłam się.  Mam dużo czasu.
Nagle do kajuty Jisu wparował sam generał Giniu Force.
—    vZgadza się.  Odparł stanowczo kapitan.
—     Co się zgadza?  Zapytaliśmy z Jisu równocześnie.
—  Nigdzie nie lecisz, więc masz dużo czasu na słuchanie historyjek.
Spojrzałam na niego pytająco, a Giniu powtórzył raz jeszcze, że nie ma żadnego Namek nie zmieniając przy tym wyrazu twarzy. To znaczyło, że nie lecę na Namek? Że nie zobaczę kryształowych kul? Że jestem słaba?! Bo jestem tylko dzieckiem, które nie może brać udziału w ekscytującym przedsięwzięciu.
    Dlaczego kapitanie??? – wybuchłam  Wytłumacz mi!
—    Na rozkaz mistrza.  Odparł krótko. – Ostatnio narozrabiałaś i musiałem cię kryć przed nim, bo jesteś jak wrzód na tyłku!
—    Frezzer…  załamałam się  Dlaczego ja?
—  Ponieważ masz dopiero siedem lat i nie umiesz dobrze walczyć  Odpowiedział.
Zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć przez jakieś pięć minut.
—    To ja mu zaraz pokażę jak bardzo!  Warknęłam zaciskając pięści.
Włączyłam przyspieszacz i wyleciałam z kajuty Jisu obierając kierunek na mostek gdzie mogłabym skontaktować się z Freezerem. W tej chwili chciałam mu wykrzyczeć prosto w twarz, że jest niesprawiedliwy, że robił że mnie byle kogo, kim przecież nie byłam.
—    Stój Ragin!  Wrzasnął Giniu.
Jego wrzaski nie skutkowały, leciałam więc dalej jak szalona nie zwracając uwagi na to co się działo dookoła i czy ktokolwiek stał mi na drodze. Nagle poczułam silny odpływ energii. Padłam na ziemię jak deska tracąc dech.
—    Puszczaj!  Warknęłam cicho wypuszczając powietrze.
Kapitan trzymał mnie za ogon co spowodowało gigantyczny spadek energii. Przywaliłam nosem o posadzkę!
     Taka jest wola mistrza, małpko – Powtórzył się Później się jemu przydasz, może.
—    Może nie będę się nudzić…  Mruknęłam załamana.
—   Freezer ma kłopoty dlatego nas wzywa.  Dodał szeptem.  Ma problemy ze zdobyciem kul.
Co było nad wyraz dziwne, bo był niesamowicie potężnym władcą, ale może tym razem nie miał zamiaru brudzić sobie rączek, a może wręcz przeciwnie, nie był w stanie być w dwóch miejscach na raz? Niestety nie było mi dane się o tym dowiedzieć, nad czym bardzo ubolewałem. Czy tak właśnie miało wyglądać moje życie? Na bezczynnym siedzeniu na statku kosmicznym i byciu pod obcasem tyrana? Tak bardzo nie lubiłam tego stanu i tak potwornie tęskniłam za domem i wciąż miałam nadzieję, że spotkam brata, swoją jedyną rodzinę jaka mi pozostała, o ile w ogóle jeszcze istniała.
Tylko jak miałam tego dokonać? Przecież nie mogłam iść do Changelinga i stanąć przed nim wykrzykując luźno: Słuchaj no, ty potworze, ale zabiłeś mojego brata? Wrócił on z tej całej Ziemi, czy jednak zabili go tamtejsi? Wszystko było do bani.



Raigne — powstało od angielskiego słowa aubergine, co oznacza bakłażan.

11 komentarzy:

  1. Zakazana
    25 października 2008 o 11:36 AM

    Oooo nauczyła się latać, ja też bym tak chciała!Rzecz jasna gdyby moja planeta istniała, a moich rodziców nie pozabijały by jakieś potwory. Bo gdyby tak się stało, to zdecydowanie nie miałabym tyle siły co ona.Chociaż… kto wie? Czy miałabym inne wyjście?Ona miała – śmierć. Ale to przecież żadne wyjście. Hmmm.Super notka, ciekawa jestem o co chodzi z tymi kulami.Czekam na next! Pozdro ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. ginnypotter@op.pl
    2 listopada 2008 o 1:40 PM

    jestem z bloga http://dragon-ball-dalsze-losy.blog.onet.pl/ weszłam tu pierwszy raz i dorazu pomyślałam że notki będą ciekawe no i sie nie pomyliłam. dodałam cie do linkow i licze ze bede informowana o newsach ja ze swej strony obiecuje to samo ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. angelika935@amorki.pl
    8 lutego 2010 o 4:53 PM

    Proszę jak Sara pali się do walki ;) na pewno zdoła się jeszcze nie raz wykazać swoimi umiejętnościami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Son Poki
    13 sierpnia 2012 o 10:34 AM

    No NIE! NIE, NIE, NIE i jeszcze raz NIE!!!! Jak Sara nie poleci na Namek to nie spotka swojego brata!! Grrrrrrr…

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    kochana przepraszam, że takie odstępy czasowe, ale niestety tak wychodzi...
    ale z niej wojowniczka, ciekawe o co chodzi z tymi kulami i czy Vegeta żyje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurczę, to się zaskoczyłam bardzo, bo byłam pewna, że Sara poleci na Namek razem z Freezą! A wygląda na to, że będzie musiała się jednak obejść smakiem wielkiej bitwy - tego się nie spodziewałam! No ale w końcu jest jeszcze małą dziewczyną, na kopanie dupy niegrzecznym chłopcom zawsze przyjdzie czas :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajjj, ale jak nie będzie jej na Namek to nie spotka też Vegety?! Dobra, lecę dalej, bo mnie to nurtuje :D

      Usuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, ale z Sary wojowniczka, ciekawe o co chodzi z tymi kulami i czy Vegeta żyje...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahoj pani marynarz. Odcinek 6 łyknięty chociaż ten przeczytałem już z komórki. Oprócz problemów z formatowaniem przez kaprysy Wattpada to mam wrażenie że ten odcinek jest najbardziej zbliżony do oryginału bo był po prostu dużo słabszy. Mimo to fajnie zobaczyć postępy Sary. No i odcinek daje czytelnikowi więcej kontekstu kiedy się całość dzieje. Aż człowiek się zastanawia kiedy Sara spotka brata i co ważniejsze w jakich okolicznościach. przekonamy się w następnych odcinkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję, że któregoś dnia naprawię te początki, przynajmniej te mocno kulawe. 🙈 Sobie również 😭 Bardzo ubolewam nad jakością początku, zwłaszcza gdy gryzie się z obecnymi odcinkami. Już niedługo, niedługo podniesie się poprzeczka! 🫣

      Usuń

Z niecierpliwością czekam na Twój komentarz!