Wszyscy ruszyli do szafek przygotować się do nalotu. Nie mogłam doczekać się zejścia na nowy ląd, to było takie ekscytujące. Na radarze wskazywało, że Saiyanin, który zniszczył Freezera podążał w tym samym kierunku co nasz statek, tyle że o trzy godziny wolniej. Prawdopodobnie była to kapsuła należąca do załogi Gyniu Force, a one nigdy nie były zbyt szybkie. No cóż… Gyniu niejednokrotnie oszczędzał pieniądze na elektronice by móc dobrze je wydać na międzygalaktycznych wczasach, na które mógł sobie pozwolić raz na dwa lata.
— Ruszać się gamonie! – Wydarł się jeden z kapitanów.
Niźsi rangą uformowali szyk do wyjścia na zdobywaną planetę Ziemię. Widać było, że nie mogą się doczekać jatki jaka ich czekała. Choć spodziewałam się bardziej rzezi na tubylcach niźli poważnej walki.
— Kiedy już uporamy się z tym syfem będziemy mieli spokój. – Szepnął jeden.— Racja tylko ominie nas walka tego gościa z Freezerem.
— No racja…
— Mam nadzieję, że ktoś to dopatrzy i opowie jak to wyglądało. – Westchnął drugi.
— No, stary przydało by się. – Rzekł pierwszy czyniąc minę nad wyraz śmieszną. – Coś od życia się należy!
— Zajmij się swoją robotą, a on swoją. – Warknęłam znudzona.
Fakt, faktem, ale ja nie miałam zamiaru tego oglądać. Musiałam dowiedzieć się czy na tej planecie jest Vegeta! To właśnie była moja misja. Tylko po to tu przyleciałam z tak odległej galaktyki. Choć i tak nie miałam nic specjalnego do zajęcia rąk. To także miał być świetny moment na rozstanie się z Raign i Frezzerem raz na zawsze! Musiałam uwolnić się z przeklętej niewoli i partactwa, chorych kłamstw i głupich udawanek. Czas było zemścić się za wszystkie poniżenia i za śmierć moich rodziców! Kto wie, może Vegeta wracał do domu wiele razy i nie mógł go znaleźć… Planeta, która niegdyś może i nie tryskała życiem zamieniła się w gwiezdny pył…
Panie jesteśmy na miejscu. – Oznajmił jeden z nawigatorów.
Kto to zrobił? – zdziwił się Frezzer. – Niebywałe.
Ja. – Odpowiedział młody chłopak ubrany w dziwne ciuchy.
Kim jesteś zuchwalcze? – Oburzył się ojciec Frezzera. – Brać mi go!
Zabiłeś moich ludzi! – Zauważył jaszczur. – W tym moich trzech najlepszych żołnierzy. Kim jesteś młodzieńcze i skąd u ciebie taką siła?
Przybyłem tu po to by nie pozwolić ci zniszczyć tej planety. – Odpowiedział dumnie. – Więc zginiesz z mojej ręki.
Ta woda jest pyszna! – Uradowałam się biorąc pierwszy łyk. – Nigdy czegoś takiego słodkiego nie piłam!
Pięknie tu – Szepnęłam rozanielona. – gdyby tak tutaj stworzyć nową Vegetę?
Nie będziesz mi potrzebny. – Mruknęłam wrzucając go do wody.
Jestem wolna! – Wykrzyczałam w niebo. – Wolna!
I ten Saiyan, który bronił Vegety – pan Bardock. Zginął honorowo i do ostatniego momentu bronił naszego domu nim ten przestał istnieć, a ja byłam zmuszona oglądać śmierć to ze statku matka… Gdybym mogła teraz stawiać pomniki to właśnie jemu za odwagę i honor, a także lojalność wobec ojczystej planety. I ci wszyscy inni zabici na moich oczach. Nawet Natto nie zdołał przeżyć… Jednak on poległ zupełnie w innych okolicznościach.
***
— Idę walczyć o kryształowe kule. – Mruknął ponuro Natto.
— Ja też chcę! – trzęsłam się – Też chcę je zobaczyć!
Komunikowaliśmy się za pośrednictwem scouterow otrzymanych od Kosmicznej Organizacji. Zostaliśmy rozdzieleni, on został na statku matczynym wraz z Imperatorem, a ja wylądowałam pod obcasem Gyniu, choć wciąż pod Freezerem.
— Wiem, że byś chciała, ale to nie jest zabawa, to nie tak jak ci się wydaje. – Upomniał mnie surowo.
— To nie sprawiedliwe, że wszystkie najlepsze misje mnie omijają.
Usiadłam urażona na pryczy w swojej kajucie i nerwowo poruszałam stopą. Nie mogłam znieść tej bezczynności po raz kolejny.
— Tu będziesz bezpieczna. – Wyczułam jego uśmiech w głosie.
— Bezpieczna
… bezpieczna. – prychnęłam – Też mi coś! Bezpieczna na statku wroga!
Nie wiedział jak dotrzeć do mnie. Za każdym razem denerwowałam się, że jestem tylko dzieckiem i tak właśnie mnie wszyscy postrzegali. Nikomu nie potrzebny zasmarkaniec.
— Księżniczko
, jeśli zginę będziesz prawdopodobnie ostatnim żywym kosmicznym wojownikiem… – Szepnął z przejęciem. – Nie możesz dać się zabić.
Coś mnie zakuło w piersi. Poczułam dziwną pustkę. Kosmiczny wojownik na wyginięciu… Po kilku latach wciąż tak ciężko mi było w to uwierzyć.
—
Nie umrzesz Natto.
– Wtrąciłam
szybko. – Ani ja ani Ty.
Jeszcze przez jakiś czas opowiadał co działo się u niego i z jakimi tępakami przyszło mu pracować. Wspomniał także, że raz widział kapsułę z dwoma Saiyańskiemu, ale nie był w stanie się z nimi napotkać, czy też wymienić spojrzenia. Zastanawiałam się czy oni w ogóle mieli pojęcie o tym co zaszło na Vegecie.
—
Powodzenia bracie… – Rzekłem cicho po czym się rozłączyłam.
***
Jakże się myliłam… Przeżyłam, ale on już nigdy nie wrócił, więcej nie zadzwonił… Jednak nie byłam ostatnim kosmicznym wojownikiem we wszechświecie! Był ten z Ziemi! Pytanie polegało na tym, czy nie tylko był moim bratem, ale czy to był jeden z tych, o których wtedy wspominał syn Nappy? Czułam, że jeszcze nie wszystko było stracone, że jeszcze da się odwrócić to wszystko co się wydarzyło w minionych latach, iż na nowo Saiyanie zasmakują życia, bez względu na przeszłość będą silniejsi i niezależni. Już nikt by naszą nacją by nie rządził, nie był by ponad nami.
—
Staliśmy gotowi do wyjścia. Miałam na sobie pelerynę od Gartu oraz Mandarkerę w pogotowiu. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment użyję jej i ruszę na poszukiwania brata, chyba, że byłby nim ten, który kierował się także na tę planetę.
Gdy nadszedł ten czas i drzwi statku powoli zaczęły się otwierać. Przełknęłam ślinę, a pierwsi wyszli pikinierzy. Rondo chwilę później się wydarzyło przeszło moje najśmielsze oczekiwania. W kilka sekund po opuszczeniu statku zaczęli padać jak robaki, tworząc kreatywne dywan już u wrót. Wyczułam potężną energię, była tak miażdżąca, że mogłabym paść na kolana czekając na rychły koniec, bo nigdy nie byłabym w stanie się jej oprzeć. Nagle pocięte na kawałki ciała poddanych jaszczurzych króli wszechświata rozścieliły zieloną trawę zmieniając jej barwę w szkarłat. Kim u diabła to mógł być ten gość? Saiyanin miał jeszcze trzy godziny na dolecenie na ten glob. Freezer i Generał Kord wybiegli na zewnątrz by znaleźć winowajcę tych czynów. Nie mieli zamiaru tracić wojsk, choć zupełnie inaczej odbyło się to na ziemiach Nameck'an. Chcieli znać przyczynę tejże sytuacji, a ja wraz z nimi.
—
—
Jego kolor włosów zdradzał mi, że nie był poszukiwaną osobą przeze mnie. Musiałam przyznać, że się zawiodłam, bo oczekiwałam swojego brata. On przecież był potężny, był księciem. Ten tam miał przywdziany miecz na plecach i emanowała z niego nie byle jaka moc. Wyglądał zupełnie jak ja tyle, że kolor oczu miał niebieski, a włosów fioletowo-szary. Nie posiadał ogona. Więc tak wyglądali ci Ziemianie? Byli całkiem normalnie wyglądający, jak na rasę mieszkającą miliardy lat świetlnych od Vegety, a tam prawdę mówiąc byliśmy jedyni, a dookoła oślizgłe stwory, lub potwory, na które spoglądało się z gęsią skórką.
—
To był właśnie ten moment, na który czekałam. Pośpiesznie założyłam Mandarkerę i zaciągnęłam na głowę kaptur. Napastnik nie mógł mnie już zobaczyć. Powoli odsunęłam się od statku. Nie mogłam przecież sobie pozwolić na to by mnie zabił! Nie teraz kiedy mam możliwość odnaleźć jedyną osobę z rodziny jaka mi została, o ile w ogóle było to możliwe. Nie spoglądałam za siebie z obawy, że mój plan nie wypalił i jakimś cudem młody chłopak mnie dostrzegał, choć w tej chwili miał zajęcie i zabijał każdego, który się do niego zbliżał.
Padali jak kukły jeden po drugim, zupełnie jakby ich dotychczasową moc nie istniała, jakby on sam mógł stać się bogiem zniszczenia. Był świetny w tym co robił. Co do tego nie miałam wątpliwości, jednak na sobie nie chciałam się dowiedzieć.
—
O przepraszam, jaśnie panie, ale ja żyję. Pomyślałam w złości Nie zabije mnie jakiś tam ziemianin!
—
Musiałam już ruszać. Teraz gdy nie był w stanie namierzyć mnie i mojej KI. Wzbiłam się w powietrze i ruszyłam w drogę. Lecąc zauważyłam garstkę tubylców kryjących się za skałami jakby na coś czekali. Czyżby szli do Frezzera? A może wyczekiwali rychłej śmierci tego potwora, a ten śmiałek o dużych oczkach był ich wybawicielem? Nie miałam niestety czasu na takie gdybanie, musiałam odnaleźć w końcu swojego brata. Moją jedyną rodzinę.
Powietrze na Ziemi było nieskazitelnie czyste a otoczenie piękne. Albo było tak naprawdę, albo za długo przebywałam w pomieszczeniach gdzie był nawet problem z odświeżaczem. Gdzie na tej planecie znajdowały się domostwa? Gdzie okiem nie sięgnąć były tylko piaskowe skały i odrobiną zieleni. Spostrzegłam przed sobą jakąś zwierzynę o wielkim porożu. Strzeliłam doń, wszak musiałam coś zjeść a jedzenie na statku było paskudne, chociaż obrzydliwie. Nieopodal usłyszałam szum rzeki i postanowiłam się obmyć w spokojnie płynącym potoku więc czym prędzej tam wylądowałam. Spacerowym krokiem podążyłam wzdłuż brzegu napawając się tym dźwiękiem. Tak dawno nie byłam na powierzchni, że nie miał zapomniałam jak może cudnie pachnieć rześkie powietrze. Kucnęłam nad wodą chwilę się jej przyglądając. Zdawało się, że ma kolor niebieski, choć wiedziałam, że jest bezbarwna.
Na mojej planecie była różowego koloru, z resztą ziemie były nie tylko ciemno brunatne, ale i czarne, a tu wchodziły w brąz i ta soczyście zielona trawa.
Ja nigdy czegoś podobnego nie dostrzegłam w mieście centralnym, ale gdybym miała więcej czasu na przemierzenie swojego nieistniejącego domu...
—
Wielce zafascynowana florą tej Błękitnej planety położyłam się na trawie i patrzyłam jak na błękitnym niebie leniwie płynęły obłoki o pierzastym wyglądzie. Można było się w tym miejscu zakochać.
—
Wszystko tu przypominało Eden. Freezer nie na darmo chciał zdobyć tę planetę. Sprzedając ją za kolosalną sumkę mógł na niej dorobić się królestwa. Zdjęłam detektor z oka i zaczęłam mu się uważnie przyglądać. Komunikator a za razem wspomnienie niewoli, na samą myśl przeszedł mnie dreszcz.
—
Chwilę wpatrywałam się jak niewielkich rozmiarów urządzenie lokalizujące powoli zanurza się w wodzie by następnie popłynął z wartkim strumieniem daleko w świat. To miał być ostatni dzień gdzie wspominałam KOH. Nigdy więcej nie zamierzałam wracać do tej przeszłości, niezależnie czy odnalazłbym tego księcia czy też ostała bym się jako ostatni z gatunku. Ważne, że na wolności!
—
~Bryonly
OdpowiedzUsuń19 listopada 2008 o 1:54 PM
Ha! Wreszcie Sara dotarła na Ziemię! :D Troczek faktycznie bez trudu pokonał i Freeza i jego ojca.Mam nadzieję,że Sara spotka się z Vegetą! ;DJa też uważam,że Ziemia jest piękną planetą! xD Pozdrawiam i wkrótce zapraszam na mojego bloga, ponieważ pojawią się na nim od razu dwa rozdziały.
olciaaaaa59@amorki.pl
OdpowiedzUsuń19 listopada 2008 o 3:43 PM
Przede wszystkim serdeczne dzięki za komentarz ;). O, widzę, że nawet się pofatygowałaś i dodałaś mnie do linków, tym bardziej mi miło xD. Hm, obiecuję, że zagłębię się w Twojej twórczości i wtedy napiszę coś na temat Twojego opowiadania. Nie wiem, kiedy to nastąpi, bo aktualnie cierpię na brak czasu ;/. Ale niewykluczone, że przeczytam jeszcze dzisiaj, w końcu to tylko dziewięć rozdziałów ;p. Do linków dodam, jeśli mi się spodoba, to co piszesz ;p. Nic „w ciemno” xD. Pozdrawiam serdecznie ;)! Izunia (koli-love-dragon-ball). P.S. Skoro chcesz, to będę Cię informować o newsach ;).
~Izabelqa
OdpowiedzUsuń20 listopada 2008 o 2:11 PM
Ohayo! Notka jak dla mnie bardzo ciekawa. Dużo się w niej dzieje.Trunks wspaniale sobie poradził (bo przecież to nasz Trunks xd).No i wreszcie udało się jej dotrzeć na Ziemię ;).Błędy były, ale odcinek bardzo fajny.Pozdrawiam ;).www.swiatwdragonball.blog.onet.pl
~elizabeth
OdpowiedzUsuń20 listopada 2008 o 6:25 PM
brawo trunks!!! takiego go kocham ^_^ sara w końcu na ziemi jesli chodzi o en nagłówek to postaram sie dokleić ogonek, ale tak aby wyglądał znośnie ^_-ps http://dragon-ball-dalsze-losy.blog.onet.pl/ nowa notka zapraszam *_*
olciaaaaa59@amorki.pl
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 12:48 AM
Droga Dario (napisałaś w „o mnie”, że nie lubisz tego imienia, ale nie wiem, jak inaczej mam się do Ciebie zwracać xD. Nie napisałam tego oczywiście w sposób złośliwy. Napisz mi, jak mam do Ciebie mówić, będę wdzięczna )! Zgodnie z obietnicą przeczytałam wszystkie rozdziały ;). Teraz czas na krótkie i bardzo, bardzo ogólne omówienie wszystkich części xD: 1. No to Izunia się wynudziła…Gramatyka, stylistyka i interpunkcja, z tym kulejesz ;/. Ortografia ujdzie w tłuku. Tak, czy siak, błędy zdarzają Ci się cały czas. Nie zauważyłam większej poprawy od pierwszej, do dziewiątej notki. 2. Lepiej, chociaż również niezadowalająco – jak dla mnie. 3. Nie, nie, nie!Przyszedł się pożegnać?!Vegeta?! Nie rób z niego wrażliwego, sentymentalnego braciszka, zlituj się! Klasnął w dłonie… no nie… On miałby kogoś pochwalić?Wrr. Pogłaskał… Tak, to z pewnością wysoce urocze, ale kompletnie nie pasuje do Vegety!Sorry, ale wyjątkowo nie lubię, kiedy ktoś tak diametralnie zmienia jego charakter. On jest po prostu zbyt typowy!4. Hm, o ile dobrze zrozumiałam, Sara ma cztery lata, dlaczego więc już się uczy? To nie za wcześnie? Liczby w tekście pisanym, zapisujemy słownie (np. dziesięć, nie „10″). Podoba mi się motyw z kamieniem i ambicja małej Sary, bardzo mi się podoba ;). Hie, hie ^^. Udawanie chłopca jak najbardziej przypadło mi do gustu xD. 5. Hm, przecież Freeza skrzętnie ukrywał zagładę Saiyan! Nie chciał, aby ktokolwiek wiedział, że to on do niej doprowadził ;p. Dlatego też, nie pasuje mi tu ten wątek. Ogólnie notka dobra! Naprawdę mnie poruszyła ;)! 6. Nuda, zasypiam. 7. Zwykłe… 8. Zaczyna się robić ciekawie… 9. „(…) Musiałam dowiedzieć się czy na tej planecie jest Vegeta! To właśnie była moja misja (…)” – przecież wcześniej pisałaś, że Sara po prostu chciała walczyć, zdecyduj się xD. Ogólnie, to robi się doprawdy ciekawie i z chęcią zagłębię się w Twoją twórczość xD. Przysyłaj mi oczywiście powiadomienia o newsach ;). Do linków również dodaję, teraz wiem, że faktycznie na to zasługujesz ;).Mam tylko jeszcze jedno pytanie: ile w końcu Sara ma lat? Bo się pogubiłam w tych przeskokach czasowych ;p. Pozdrawiam i czekam na ewentualną odpowiedź ;). P.S. Uprzedzam, iż moje komentarze są szczere. Co to znaczy? Nie boję się napisać, że coś mi się nie podoba. Innymi słowy – zdarza mi się ostro krytykować. Izunia.
~Odea
OdpowiedzUsuń23 listopada 2008 o 5:28 PM
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nie miałam wczesniej czasu, żeby przeczytac :)Notka bardzo mi sie podoba. Trunks oczywiście dzielny wojownik, swoą droga to musze napisać, że uwielbiam ten odcinek w DB kiedy zabia Frezera xDSara nareszcie na Ziemi. Ciekawa jestm jak to bedzie dalej, czy będzie chciała przejąć Ziemie, czy może się na niej zadomowi.Czekam na nexta, pozdrawiam!PS.Zapraszam na http://www.najwazniejszarzecz.blog.onet.pl-nowy rozdział ;)
angelika935@amorki.pl
OdpowiedzUsuń14 lutego 2010 o 5:36 PM
W końcu Sara dotarła na naszą śliczną planetę, ciekawe jakby zareagowała, gdyby się dowiedziała, że chłopak który rozwalił Freezera to syn Vegety :)
No i przeczytane! :D
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jednak jedna sprawa. Jak Sara nauczyła się bez skautera wyczuwać poziom mocy? W armii Freezera nikt tego nie potrafił włącznie z nim samym ;)
W pewnym momencie w krótkim odstępie czasowym jest mowa o Vegecie-księciu i Vegecie-planecie. Chwilowo się pogubiłem. Przypomniał mi się gag TFS :D
https://www.youtube.com/watch?v=bL5EK9vsCY0
Droga Killall! :D
OdpowiedzUsuńFaktycznie dawno Cię nie było, chyba nawet ten rozdział czytałaś jako jeden z ostatnich. Myślałam, że może akcja zniechęciła do dalszej lektury, a później mi się przypomniało, że zaczęłaś czytać starsze rozdziały i chyba na 39 skończyłaś, pewnie to Cię zniechęciło, bo pamiętam, jak je wymęczyłaś xd.
Ja odradzałam ich czytanie! Ze starych notek polecam rozdziały 74, 79, 80 i 81, mają pewne znaczenie w związku z Trunksem i jego obecną przemianą. A jeśli lubisz wątki Vegeta-Goku to polecam rozdziały 69-72, tyle że trzeba brać na nie poprawkę, bo były pisane w 2010 roku. ;p
Kojarzę, że jesteś fanką relacji Vegeta-Bra, także pewnie spodoba Ci się wątek na blogu w najbliższych rozdziałach, będzie sporo Vegety z córeczką. :D
Co do Trunksa, wzorowałam jego wypowiedzi na oryginalnym Trunksie z mangi. On miał taką manierę gadania w ten sposób i powiem Ci, że sporo dzieci tak ma, a nawet i dorosłych. Przytaczając nawet fragment z mangi, kiedy Trunks mówił do Vegety à propos walki z Buu: „Jeśli tata zostanie sam, on tatę zabije!”
Co do literówek, to nie wiem jakie? Musiałabym przejrzeć całość, ale obecnie przenosiłam wszystko na nową domenę, czeka mnie też pisanie nowych rozdziałów, a czasowo jestem wciąż do tyłu. ;p Więc to i jeszcze te poprzednie notki muszą poczekać.
Widzę, że Ty zdecydowałaś się na blogspota i jesteś w trakcie przenosin i nawet masz komentarz Izuni! W sensie tej od Koli, nie wiem, czy kojarzysz, jakie to stare czasy, aż ciężko uwierzyć... Ja w pierwszej kolejności też wybrałam blogspota, ale mam inny szablon, a na nim ginęły rozdziały, więc musiałam po raz trzeci zmieniać witrynę. Takie to przeboje przez durny onet.
Co do Nappy-pedofila, już dawno to wyszło (w rozdziale... bodajże 50?), podobnie z Tallsem, jego wątek (i wątek przeszłości Vegety) zaczyna się w 50 rozdziale i kończy w 55, w sensie przeszłość Vegety, jego pierwsza „dziewczyna” (chyba nie można tego tak nazwać xd) i kosmiczne wojaże.
Skomentowałam pod tą notką, bo jest wyświetlona jako najnowsza. Ale jak coś mogę pisać gdzie indziej. ;)
Droga Killaall ;)
OdpowiedzUsuńA, jeszcze jeden komentarz pod innym rozdziałem. :D
W sumie mi to bez różnicy jak się zwracasz, ludzie piszą drogi/droga, ja sama też mówię o sobie Sylwek napisał/napisała, nie mam określonej formy. ;)
Tak jak w poprzednim rozdziale, treść została tylko skopiowana, czasowo nie wyrabiam, bo do poprawki są wszystkie poprzednie rozdziały od 46 do 90, kiedy ja to zrobię to nie wiem. ;p
Racja, po tym jak był odcinek 91, miałam przerwę w pisaniu, natłok pracy i nauki mnie przygniótł, ale to już stare dzieje, później przyszli czytelnicy a z nimi mobilizacja, można wstawać o 7 rano w jedyną wolną sobotę i pisać, albo siedzieć do późnego wieczora, tylko trzeba się zdyscyplinować. ;p
Ten rozdział to połączenie odcinka 91 i 92, dlatego być może kojarzyłaś jakąś część. ;)
Ja jestem pierwszą przeciwniczką zabaw Vegety z dzieckiem, tzn. takiego sposobu zabawy, bo trening to jakaś forma nauki połączonej z zabawą i jeśli już Vegeta ma być bardziej ludzki, to tylko w ten sposób, a nie nagle o 180 stopni. Jednak dla Trunksa był to wielki szok, nikt nie pomyśli tak od razu o zamianie ciał, to trochę zbyt abstrakcyjne, nawet mając za matkę wynalazczynię (jakie dziwne słowo!).
Pozdrawiam serdecznie. ;)
P.S. Widzę, że Ty kopiujesz komentarze i wklejasz pod notką, też to planowałam, ale to jest od cholery roboty! W sumie można zaplanować po kilka dziennie, kiedyś też tak zrobię, bo na disqusie fajnie się zapisują i można podejrzeć swoje wszystkie wypowiedzi. ;)
Droga Killall!
OdpowiedzUsuńJa też w swoim czasie przeniosę komentarze, dla mnie również stanowią nieodłączną część bloga, dawały mi niewyobrażalną energię do dalszego tworzenia. No ale o tym będę pisać pewnie w specjalnej notce. No widzisz, Ty kopiujesz notkę i od razu komentarze, ja skupiłam się na historii, komentarze mam w Wordzie, na spokojnie je powklejam na disqusie.
Izunię poznałam przez bloga DB, zaczęła mi pisać komentarze i tak też narodziła się przyjaźń. Nawet spotykałyśmy się jeżdżąc do siebie pociągami przez całą Polskę (mieszkamy po obu stronach kraju ;p). Trwało to latami, ale w życiu pewne rzeczy mają swój koniec. I tak też było. Mimo wszystko, nadal mam w pamięci zarówno realną Izunię, jak i blogowego Seniora.
Tak, jesteśmy chyba jedynymi weterankami DB. :D
Ojej, teraz taki okres chorobowy, dzieci mają najgorzej. :( Niech maleństwo zdrowieje szybko! Trunks ma tutaj tylko jakieś 4 lata więcej, a ta maniera gadania w ten sposób jakoś mi do niego pasowała. ;)
Powiem Ci, że ja nawet nie mam linków od bardzo, bardzo dawna. xd
Pozdrawiam serdecznie ;*
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, doleciała do Ziemi w końcu... piękna sceneria i z taką łatwością pokonani ludzie Freezera...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Serwus!
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłem rozdział. Podoba mnie się bardzo, że przewijająca się tak długo peleryna została użyta w tak sensowny sposób i Sara mogła obejść fabułę anime bokiem dzięki niej. To bardzo sprytny zabieg. Tutaj trzeba ci tego pogratulować.
Ogólnie jestem fanem takich sidequeli, a twój z czasem, jeśli chodzi o pomysły, staje się coraz lepszy. ;) "
> Wspomniał także, że raz widział kapsułę z dwoma Saiyańskiemu, ale nie był w stanie się z nimi napotkać, czy też wymienić spojrzenia. Zastanawiałam się czy oni w ogóle mieli pojęcie o tym co zaszło na Vegecie. <
Jeśli będziesz kiedyś poprawiać ten tekst, to radzę uważniej czytać tekst, bo czasami ciężko zrozumieć te zdania.
Widzę, że pisownia Gyniu pozostała. Podoba mi się próba wytłumaczenia opóźnienia przybycia Goku.
To w sumie ciekawe, że Sara potrafi wyczuwać energię. Większość ludzi Freezera i nawet sam Freezer tego nie potrafili. Czyżby to przez używanie peleryny wytrenowała się jej ta umiejętność?
nie, nie. Właśnie nie potrafi. po prostu Staram się jak mogę wpasować w narysowany już świat. Tak samo staram się być konsekwentna w prowadzeniu postaci, a także ich decyzji. Planuje także ich skutki. W końcu trzeba mieć dobre wyjaśnienie wciskając swoją szpilkę. Prawda? Płaszcz i tajemniczy, magiczny kamień to idealna okazja. Nikt w końcu nie zna ich właściwości. :D To nie peleryna jest magiczna sama w sobie, to dodatek do świecidełka.
UsuńNie, nie. Właśnie nie potrafi. Po prostu ta była tak potężna, że
odczuła ją na własnej skórze całkiem przypadkowo. Pełnej mocy Freezera nigdy nie miała okazji spotkać, więc nie miała porównania.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Sara w końcu doleciała do Ziemi... piękna sceneria i z taką łatwością pokonani ludzie Freezera... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza